Leśna opowieść
Projektant: Bogdan Kulczyński      Zdjęcia: Hanna Długosz      
13 lutego 2014

 

Do domu rodziny Kulczyńskich wchodzi się po drewnianym trapie. Za wejściem głównym, usytuowanym trochę nietypowo, bo z boku, znajduje się obszerny hol. Tu trzeba podjąć decyzję, do której części domu się wybieramy: na lewo, do Bogdana i Bożeny Kulczyńskich, czy na prawo, do części zamieszkanej przez ich córkę, architektkę Joannę Kulczyńską-Dołowy, jej męża i syna. Budynek, choć z zewnątrz na to nie wygląda, podzielony jest wewnątrz na dwie niezależne strefy. Na zdjęciach, które widzicie, pokazana jest część należąca do Bogdana i Bożeny. Pozostałe wnętrza opisuję w oddzielnym tekscie.
 

Dom w Józefowie zaprojektował architekt Bogdan Kulczyński. Już z daleka budynek sprawia niesamowite wrażenie. Jest tak wspaniale wkomponowany w leśny krajobraz, że wygląda, jakby sam był stworzony przez naturę. Przede wszystkim dzięki materiałom użytym na elewacji. Projektant domu wpadł bowiem na odważny pomysł, by niektóre ze ścian zewnętrznych otoczyć prawdziwymi tężniami solankowymi. Natomiast ściany, na których tężni nie ma, pokryte zostały metalem, pumeksem i drewnem modrzewiowym. 

 

 

Nie znam drugiego domu, w którym zastosowano podobny pomysł. Najciekawsze jest to, że tężnie są sprawne. Po brzozowych gałązkach naprawdę może spływać woda. A zatem to nie tylko dekoracja.

 

 

Najważniejszym miejscem w domu jest gigantyczny salon, który, jak twierdzi Bogdan, jest "PRL-owską kostką bez żadnych podziałów w środku". Wyobraźcie sobie: podłoga ma dziesięć na dziesięć metrów! Wysokości nie pamiętam, ale chyba około ośmiu metrów. W trzech ścianach, wyłożonych grafitowo-czarnym pumeksem, wybito otwory okienne od podłogi do sufitu. Sufit oczywiście wykończono surową, drewnianą podbitką. Na podłodze - wielkie slaby białego, lekko skrzącego się kamienia (takie same jak w całym domu). Ten biały kamień przypomina trochę sól.
 

W tej niezwykłej przestrzeni naprawdę toczy się życie rodzinne. Urządzane są tu liczne imprezy: urodziny, kinderbale, wieczorne spotkania przy winie... Miejsca wystarczy przecież dla wszystkich. Aranżacja salonu nieustannie się zmienia, stale coś jest przestawiane, w zależności od okazji, pory dnia i pory roku. Dla mnie zaskakujące było to, że nawet w środku mroźnej zimy jest tam ciepło. 

 

 

Rodzina Kulczyńskich jest rodziną artystyczną. Bożena to wielka miłośniczka i promotorka nowoczesnej polskiej sztuki. Także, a może przede wszystkim - tak zwanej sztuki użytkowej. Dlatego cały dom wypełniają "przedmioty niezwykłe. Dzieła zaprzyjaźnionych artystów lub członków rodziny Kulczyńskich. Niektóre meble są jak rzeźby, a lampy jak artystyczne instalacje. Prawie każdy przedmiot ma swoją historię i niepowtarzalny charakter. 

 

 

Prawdziwą domową galerią stał się drugi salon, a właściwie biblioteka. Jest w nim kominek, są kanapy i stolik kawowy "domowej roboty". Na dwóch ścianach - ekspozycja obrazów, grafik, rysunków i rozmaitych "obiektów artystycznych". Trzecia ściana jest cała ze szkła. Można przed nią siedzieć godzinami i tylko patrzeć sobie na przyrodę. Ale w przerwach warto poczytać. Bo na czwartej ścianie...

 

 

Na czwartej jest wielka biblioteka. Aby dostać się do wyższych półek, po lekkich, ażurowych schodach z metalu i drewna wchodzimy na antresolę (na poprzednim zdjęciu - widok z antresoli). Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy stanęłam pod tą ścianą książek. Byłam pod dużym wrażeniem zarówno jakości księgozbioru, jak i sposobu jego wyeksponowania. Jestem wielką zwolenniczką traktowania bibliotecznych regałów jako swoistej dekoracji wnętrza. A jeśli książki nie tylko dobrze wyglądają, ale też są wartościowymi lekturami... No to już mamy ideał.

 

 

Kuchnia zachwyciła mnie prostotą i szczerością użytych materiałów. Ściana po prawej pełna jest ukrytych przesuwnych drzwi (w roli uchwytów - dziury po sękach). Są tam pochowane wszystkie te rzeczy, ktorych nie lubimy mieć na wierzchu. Na potężnym stołem wisi lampa wykonana przez Bożenę ze świetlówki i płachty sztywnej gazy. Na pewno nikt nie ma takiej drugiej.

 

 

W łazience - dalsza część "historii naturalnej". Kamień i drewno, trochę szkła. W tym domu nie ma miejsca na nic, co plastikowe, sztuczne. Nic tu niczego nie udaje. Jak kamień, to nieco szorstki, jak drewno, to z widocznym usłojeniem. Przecież jesteśmy w prawdziwym lesie. Konsekwetnie i z uporem godnym pozazdroszczenia realizowana jest zasada "co na zewnątrz, to w środku". 

 

 

W domu Kulczyńskich nakręcono już sporo filmów i programów telewizyjnych. Ja oczywiście także odwiedziałam go z kamerą (aby zobaczyć skrót tego programu, kliknij tutaj). Od czasu do czasu bywam w nim także całkiem prywatnie. Bardzo lubię te wizyty. Dobrze się tam czuję. Za każdym razem odkrywam w projekcie Bogdana w nowe, interesujące szczegóły (ostatnio: szklane prześwity w podłodze służące do podpatrywania, co się dzieje na różnych piętrach). Dla mnie to każdy pobyt tam jest jak przygoda. I prawdziwa uczta dla zmysłów.
 

Ostatnie zdjęcie: widok domu o zmierzchu, od strony ogrodu. Przez szklaną ścianę oglądamy bibliotekę, po prawej - kuchnię.  Mówcie co chcecie, ale mnie to przykład architektury na światowym poziomie. I na pewno jeden z najpiękniejszych domów, jakie dotychczas odwiedziłam w Polsce.