Salony piękności
20 lipca 2016

 


Uwielbiam takie historie. Są niezwykle budujące, przywracają mi wiarę w to, że mamy wpływ na swoje życie, a pracowitość w parze z pasją bywa wynagradzana. Chodzi mi o historie tworzenia i rozwoju firm. Uwielbiam patrzeć, jak ludzie realizują swoje marzenia, jak cierpliwie i uparcie pokonują przeszkody, idąc dalej przed siebie - aż do sukcesu.

Pracuję w branży designu już ponad dziesięć lat i w tym czasie miałam przyjemność obserwować, jak powstawały różne firmy w niej działające. Jedną z nich jest Mesmetric, firma specjalizująca się w sprzedaży artykułów wyposażenia wnętrz "z wyższej półki". Właścicielkami są Helena Raczyńska-Pachut i Wioletta Lenczowska. Obie pochodzą z Gdyni i obie mieszkają jednocześnie w Gdyni i w Warszawie. Pracują i tu, i tu, ponieważ prowadzą showroomy Mesmetric w obu miastach.

Pamiętam bardzo dobrze moje pierwsze spotkanie z Wiolettą Lenczowską, zaraz po tym, jak otworzyła showroom Mesmetric w Warszawie. Było to chyba w 2012 roku, kiedy pełniłam funkcję redaktor naczelnej magazynu "Dom & wnętrze", publikowanego wówczas przez wydawnictwo Edipresse Polska. Pojechałam do przedstawicielstwa Vitry w starej Fabryce Koronek na ulicy Burakowskiej w Warszawie (dla niewtajemniczonych:już wtedy było to kultowe miejsce dla fanów dobrego designu).

Kończyłam spotkanie i od znajomej z Vitry dowiedziałam się, że tuż obok, w tym samym budynku, otwarto nowy salon meblowy Mesmetric. Postanowiłam tam zajrzeć, ponieważ słyszałam już dużo dobrego o showroomie Mesmetric w Gdyni i byłam ciekawa, jak wygląda jego warszawska wersja. Poza tym chciałam poznać ludzi, którzy odważyli się na otwarcie nowego sklepu z drogimi meblami w szczycie kryzysu. Bo to zakrawało wtedy na szaleństwo. 

Helena Raczyńska-Pachut i Wioletta Lenczowska

Nie wiem, ile metrów liczył pierwszy warszawski Mesmetric, ale pamiętam, że wydał mi się za mały. To był niewielki pokój! Zapytałam Wiolettę Lenczowską, dlaczego zdecydowała się na tak małą przestrzeń. Świetnie pamiętam odpowiedź Wioli. Powiedziała krótko i stanowczo, że w zasadzie otworzyła tu tylko coś w rodzaju filii czy nawet biura, do którego może przyjść klient z Warszawy. Właściwy showroom Mesmetric mieści się w Gdyni, ale skoro coraz więcej jego klientów jest ze stolicy, to wypada nawiązać z nimi bardziej osobisty kontakt. Stworzyć dla nich miejsce, do którego mogą przyjść, porozmawiać, poradzić się i zamówić jakiś produkt.

Nie wiem, dlaczego nasza krótka rozmowa tak dobrze zapisała się w mojej pamięci. Wiem za to, że dziś Mesmetric w Warszawie zamuje łączną powierzchnię 500 metrów kwadratowych i na pewno nie można go nazwać "filią" ani  tym bardziej "biurem". Jest wspaniałym, imponującym salonem (właściwie dwoma osoabnymi salonami usytuowanymi w tym samym budynku), w którym obejrzeć można najlepsze meble i acesoria światowych marek. 
 


 

Oczywiście nasuwa się pytanie: jak one to zrobiły? Jak z ciasnego pokoiku właścicielki Mesmetric dotarły do kilkusetmetrowego showroomu z najlepszym designem, i to w dobrym punkcie Warszawy? Część sukcesu to na pewno sprawa idealnego dopasowania charakterów właścicielek. Wioletta to wulkan energii. Stanowcza, konkretna, niecierpliwa, wciąż chciałaby pędzić do przodu. Helena jest architektką. Wprawdzie teraz sama nie projektuje, bo w firmie nie ma biura projektowego, ale wykształcenie pomaga jej w pracy. Jest osobą spokojną, ciepłą i jednocześnie bardzo kreatywną. Obie wierzą w siebie i swoje możliwości. Kochają swoją pracę i angażują się w nią. Są wściekle pracowite i piekielnie inteligentne. 

Wioletta i Helena działają jak zgrany duet, jak dobrze dobrane małżeństwo, jak supersprawna maszyna, jak... Ale jest coś jeszcze. Moim zdaniem czynnikiem decydującym o ich sukcesie jest specyficzny sposób prowadzenia biznesu. W sprawach zawodowych właścicielki Mesmetric kierują się tym samym mottem: "czerpać małą, ale srebrną łyżeczką".

Co to znaczy? To znaczy - żadnych agresywnych zachowań. Żadnego dążenia do zysku za wszelką cenę. Żadnego biegu na skróty, nie oglądając się na nic i na nikogo. Zamiast tego - cieszenie się każdym dniem pracy i perspektywiczne myślenie o firmie. Nie wiem, czy jestem w stanie dobrze to wytłumaczyć, ale jestem pewna, że świetnie rozumiem tę ideę. Jest mi naprawdę bliska. 
 


Nazwa "mesmetric" pochodzi z połączenia dwóch angielskich słów: mesmerize - hipnotyczny i geometric - geometryczny. Mesmetric to zatem słowo, które oznacza coś nieistniejącego. To nie przypadek. Gdy Wioletta i Helena otwierały pierwszy showroom w Gdyni w 2009 roku, takiego miejsca tam jeszcze nie było. To miało być coś kompletnie nowego: sklep z selekcją dobrych marek skandynawskich.

Ryzyko było ogromne - szalał kryzys, który nie ominął przecież branży wnętrzarskiej. Poza tym Polacy o nieco wyższych dochodach i wymaganiach względem wnętrz zakochani byli po uszy we wzornictwie włoskim. Mimo to Mesmetric przetrwał pierwsze dwa lata. W kolejnym roku Wioletta i Helena ruszyły na podbój stolicy. Wtedy właśnie miało miejsce moje pierwsze spotkanie z Wiolettą, które opisałam na początku...
 


Obecnie Atelier Mesmetric to "autorska kolekcja niezwykłych przedmiotów" prezentowana w showroomach w Gdyni i w Warszawie. Od pierwotnej koncepcji salonu ze skandynawskim designem właścicielki firmy odeszły na rzecz myślenia kosmopolitycznego. W showroomach znaleźć można ikony wzornictwa z całej Europy, także dobre polskie marki. Poza tym czeskie szkło, węgierskie lampy. Podobno są nawet jakieś drobiazgi z Izraela i Nowej Zelandii!
 


Wnętrza showroomów są bardzo starannie zaaranżowane. To prawdziwy popis sztuki zestawiania rzeczy pięknych. W warszawskim showroomie zwiedzamy kolejne pomieszczenia, a w nich - prawie kompletnie urządzone sypialnie, jadalnie, salony. Możemy od razu zobaczyć, jak wybrany mebel, dywan czy lampa wygląda "w naturalnym otoczeniu", i co do czego pasuje.

Istotną cześcią firmy jest www.mesmetric.com. To nie sklep, lecz gigantyczna internetowa galeria, zawierająca 10 000 produktów, mądrze skatalogowanych i dokładnie opisanych. Niewykluczone, że jest największą tego typu stroną internetową w polskiej sieci. W dodatku bardzo łatwą w obsłudze i tak intuicyjną, jak to tylko możliwe. Polecam zaglądać jak najczęściej, bo to dobre żródło wiedzy o designie.
 


Witryna www.mesmetric.com jest bardzo pomocna, gdy chcemy wyszukać jakiś produkt i zapoznać się z jego danymi technicznymi, takimi jak wymiary, materiał, funkcje itd. Jednak wszyscy wiemy, że nic nie zastąpi realnego kontaktu z przedmiotem. Dotyczy to zwłaszcza mebli i akcesoriów kategorii premium i luxury. Dopiero kiedy usiądziemy na kanapie, dotkniemy pokrywającej ją tkaniny, poczujemy zapach i gładkość drewna na oparciach, przyjrzymy się precyzyjnym przeszyciom - możemy w pełni docenić klasę mebla. Im wyższa jakość, tym ważniejsze jest takie osobiste spotkanie.

Dlatego imponująca liczba produktów eksponowanych "na żywo" w showroomach Mesmetric ma naprawdę wielkie znaczenie. Pozwala DOŚWIADCZYĆ, a nie tylko zobaczyć. Niestety w Polsce duże ekspozycje artykułów najlepszych światowych marek są wciąż rzadkością. Te w Warszawie mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Zdaję sobie sprawę z tego, jak dużym wyzwaniem dla właścicieli jest zgromadzenie tak wielu drogich mebli, więc tym bardziej doceniam to co zrobiły Wiola i Helena. 
 


 

– Naszą firmę budowałyśmy własnymi siłami, krok po kroku, na początku tylko we dwie. Dziś jest nas dużo więcej. Jednak rzeczywistość stawia nam coraz trudniejsze wyzwania. To dobrze, bo mamy motor do rozwoju  taką wypowiedź Heleny  Raczyńskiej-Pachut przeczytałam w jednym z wywiadów. I dalej:  Dla nas ważne jest bycie na czasie i bezustanny rozwój. Nie zamierzamy poprzestawać na tym, co już osiągnęłyśmy, bo poza sprzedażą mamy jeszcze wiele do zaoferowania. Chcemy pozytywnie zaskakiwać klientów, a także inspirować architektów. Być dla nich wsparciem merytorycznym oraz technicznym i być „tuż pod ręką”. A już wkrótce nowa odsłona naszej strony w wersji mobilnej. 

Brzmi świetnie, prawda? Zastanawiam się tylko, co miała na myśli Helena mówiąc o "coraz trudniejszych wyzwaniach". Może rosnącą konkurencję? Tak czy inaczej, będę kibicować właścicielkom Mesmetric, bo... mam w tym swój prywatny interes. Dzięki nim nie wyjeżdżając z Polski, a nawet z mojego miasta, mogę zobaczyć najnowsze dzieła słynnych designerów. To w Mesmetric miałam okazję po raz pierwszy podziwiać dywan Marcela Wandersa z najnowszej kolekcji Moooi Carpets. To ten na zdjęciu poniżej, gdzie występuje jako tło do sesji zespołu Mesmetric.