Proszę siadać
3 kwietnia 2016

Treść poniższego artykułu (mojego autorstwa) została opublikowana w LABEL MAGAZINE #17. Zapraszam do czytania kolejnych numerów LABEL MAGAZINE!
 

1. Organic, Vitra    

Staruszek, który znakomicie wygląda w nowoczesnych wnętrzach. Dzieło Eero Saarinena i Charlesa Eamesa z roku 1940 (do produkcji wszedł dopiero w latach 50.), wciąż jest do nabycia u przedstawicieli firmy Vitra. Kształt ma obły, organiczny, bez kątów prostych, za to doskonale uwzględniający wszystkie krzywizny ludzkiej sylwetki. Wśród znawców Organic uchodzi za najwygodniejsze siedzisko świata. Potwierdzam. Przetestowałam wielokrotnie wariant z przedłużonym oparciem i mogę z całą stanowczością powiedzieć, że mebel daje wyjątkowe poczucie komfortu nawet wtedy, gdy przyjdzie nam ochota zwinąć się w nim w kłębek. Doskonałość Organic polega nie tylko na idealnym wyprofilowaniu siedziska i oparć. Świetna jest również tkanina obiciowa - przyjemna w dotyku i niemal niezniszczalna. Jej wygląd prawie nie zmienia się podczas eksploatacji. Kiedy ktoś pyta mnie o najlepsze krzesła do jadalni, zawsze na pierwszym miejscu wymieniam Organic. Ale uwaga, istnieje niebezpieczeństwo, że siedzący na tych krzesłach goście nigdy nie będą chceili wstać od stołu!

 

2. Wishbone, Carl Hansen & Son

Czy wiecie, co jest „wishbone”? Tak nazywa się „mostek”, czyli kość w szkielecie ptaka, o charakterystycznym, rozwidlonym kształcie przypominającym literę Y (stąd też inna nazwa tego krzesła: Y-Chair). Taki sam kształt znajdujemy w oparciu krzesła zaprojektowanego w 1949 roku przez Hansa J. Wegnera dla duńskiej marki Carl Hansen & Son. Spróbujcie sobie wyobrazić, jak awangardowy był to projekt w tamtych czasach! A najbardziej zdumiewające jest to, że ten smukły, ażurowy mebel do dziś sprawdza się we wszystkich jadalniach świata. To prawdziwa ikona skandynawskiego designu. Jego piękny kształt - z finezyjnie odsuniętymi tylnymi nogami i nietypowo wyprofilowanym oparciem - jest idealnie dopasowany do sylwetki człowieka. Nic nie zostawiono tu przypadkowi. Każdy detal, każda krzywizna, kąt odchylenia - wszystko jest wynikiem obserwacji i analiz. Ponadczasową urodę Wishbone zawdzięcza także materiałom, z których jest wykonany. Lite drewno (różne gatunki do wyboru!) i plecionka z naturalnych włókien - jedno i drugie nigdy nie przemija. Co ciekawe, Hans Wegner zaprojektował około 500 modeli krzeseł i uparcie twierdził, że idealne krzesło nie istnieje. Gdyby wiedział, że Wishbone, jego pierwszy projekt, który wszedł do seryjnej produkcji, będzie tak popularny przez następne kilkadziesiąt lat, może zmieniłby zdanie…

 

3. Aeron, Herman Miller

Jak przekonać się, że krzesło biurowe jest naprawdę wygodne? Mam własny, niezawodny sposób. Dobre krzesło poznaję po tym, że siedząc na nim przez wiele godzin, nie czuję, że… siedzę. Na Aeronie spędziłam w sumie kilka tysięcy godzin. Stał w moim biurze przez 11 lat. I nigdy, przenigdy nie poczułam, że na nim siedzę! To nie przypadek i nie kwestia zdrowego kręgosłupa (bo takiego nie posiadam). Projekt krzesła powstał w 1994 roku. Jego twórcy, Bill Stumpf i Don Chadwick (USA) wykonali dziesiątki naukowych analiz. Zmierzyli kilkaset osób. Odbyli wiele rozmów ludźmi, którzy dużo czasu spędzają na siedząco, m.in. z pensjonariuszami domów spokojnej starości. Dopiero, gdy dobrze poznali potrzeby ludzi, zabrali się do tworzenia mebla, który miał spełniać wszystkie założenia ergonomii. Skonstruowali krzesło biurowe inne niż wszystkie. Każdy szczegół jego innowacyjnej formy był wynikiem badań i testów. Stąd szerokie oparcie, siedzisko opadające ku dołowi i specjalna siatka zamiast tapicerki. Liczne pokrętła i dźwignie pomagają dopasować kształt krzesła do indywidulanych potrzeb każdego użytkownika. Co ciekawe, Aeron nie należy wcale do ładnych mebli. Będę szczera: gdy po raz pierwszy go zobaczyłam, przeraził mnie jego techniczno-ortopedyczny wygląd.  Musiałam go przetestować, aby zrozumieć, że mam do czynienia z mistrzostwem funkcjonalności.

 

 

4. Paimio, Artek

Patrząc na jego nowoczesną formę, naprawdę trudno uwierzyć, że to projekt z 1932 roku. Ale z drugiej strony, jego twórcą był nie kto inny jak Alvar Aalto, wybitny fiński architekt, designer i wizjoner epoki modernizmu. Właściwie mebel składa się z tylko dwóch elementów: ramy z giętego drewna oraz siedziska przechodzącego płynnie w oparcie, wykonanego ze sklejki drewnianej. Alvar Aalto lubił stosować maturalne materiały i miękkie linie, czym wyróżniał się wśród innych modernistów. Fotel nie jest tapicerowany, a mimo to bardzo wygodny. I taki miał być. Został stworzony na potrzeby sanatorium dla chorych na gruźlicę w miejscowości Paimio w Finlandii. Aalto - sam cierpiący na tę nieuleczalną wówczas chorobę - zaprojektował budynek sanatorium wraz z wyposażeniem. Za punkt honoru postawił sobie skonstruowanie specjalnych foteli, w których kuracjusze będą mogli siedzieć w poczuciu pełnego komfortu, wdychając czyste, zdrowe powietrze. Dobrze wiedział, jakie parametry muszą być spełnione (np. jaki powinien być kąt odchylenia oparcia), aby człowiek mógł rozsiąść się i odetchnąć pełną piersią.

 

5. Passion, Cassina

Istnieje wiele wariantów tego mebla. Może być tapicerowane skórą bądź tkaniną. Z siedziskiem pikowanym lub nie. Z nóżkami z drewna lub stali. Chromowanej albo lakierowanej… Obojętnie, jaką wersję wybierzecie, będziecie zachwyceni komfortem, jakie zapewnia ten mebel. Dzieło Philipa Starcka z 2007 roku jest dość nowe, ale już wydaje się być kandydatem do prestiżowego grona mebli-klasyków designu. Dlaczego? Bo po pierwsze jest niezwykle funkcjonalne. Po drugie uniwersalne - wygląda znakomicie w każdym wnętrzu, bez względu na jego styl. Poza tym do wyboru jest tak dużo materiałów i wykończeń, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wreszcie po trzecie, jego forma na razie w ogóle się nie starzeje. Siedziałam w Passion w jednej z warszawskich restauracji. Przez cały wieczór zastanawiałam się, jak to możliwe, aby siedzisko było tak idealnie odpasowane do ciała. Bomba!

 

6. Chair B, BD Barcelona

Przeprowadzałam kiedyś wywiad z twórcą tego krzesła, Konstantinem Grcicem. Desiner był wyjątkowo małomówny. Na każde moje pytanie odpowiadał po długim namyśle i ograniczał się do kilku słów. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ znałam jego projekty mebli - zawsze przemyślane i pozbawione gadulstwa. I takie też jest krzesło oznaczone literką B, produkowane przez katalońską firmę BD Barcelona, jako dopełnienie już istniejącego stołu Table B. W projekcie Chair B Grcic zastosował tradycyjne materiały - drewno i aluminium - oraz znane od dawna rozwiązanie konstrukcyjne - ruchome siedzisko dające się złożyć do pionu. Po złożeniu krzesło zabiera mało miejsca, można je przenosić jedną ręką. Można je także przechowywać w dużej liczbie, układając jedno za drugim w ciasny szereg. Ta ostatnia cecha przydaje się zwłaszcza w na niewielkich metrażach oraz w miejscach użyteczności publicznej. Dlatego Chair B chętnie kupowane jest do restauracji i barów na całym świecie. Mimo pozornie ascetycznej formy, do tanich nie należy. Jest warte swojej ceny, bo wyróżnia się tym, co dzisiaj najcenniejsze: trwałością.

 

7. Shift Dining, Moooi

Nowiutki, jeszcze gorący projekt z 2015 roku. Na stronie internetowej firmy Moooi czytam, że krzesło dopiero wkrótce wejdzie do produkcji („coming soon”). Co takiego jest w tym meblu, że pojawiło się w portfolio holenderskiej marki, znanej z najbardziej nieszablonowych, a czasem naprawdę odjechanych projektów? Moim zdaniem klucz tkwi w ciekawym melanżu tradycyjnej formy składanego krzesła z oryginalnymi tkaninami tapicerki. Kształt Shift Dining na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo prosty i przypomina zwykłe metalowe krzesełko, często spotykane w ogródkach, kawiarniach i salach konferencyjnych. I rzeczywiście - rama tego krzesła też jest stalowa. Ale na tej ramie rozciągnięto tkaninę, a właściwie dzianinę o ciekawej fakturze i w pięknych kolorach do wyboru. Powstała mękka i elegancka wersja „składaka”. Projektantem jest Szwed, Jonas Forsman, urodzony w regionie Smaland, tym samym, gdzie narodziła się IKEA. Ja zauważam pewną zbieżność stylistyczną, a wy?

 

8. Butterfly, Knoll

Oryginalny, lekki i zaskakująco komfortowy. Od prawie 80 lat kolejne pokolenia doceniają urok i wygodę tego fotela-motyla. Pierwszy egzemplarz wykonany ze skóry i metalu powstał w Buenos Aires w 1938 roku. Na kanwie już wcześniej istniejącego, popularnego mebla, tak samo składanego, ale z drewnianymi nogami, stworzyła go trójka projektantów: Antoni Bonet, Juan Kurchan i Jorge Ferrari-Hardoy. Dlatego początkowo mebel nosił nazwę B.K.F. - od pierwszych liter nazwisk swoich twórców (z całej trójki największą sławą cieszył się Ferrari-Hardoy, dlatego niekiedy tylko jemu przypisuje się autorstwo). Promowany jako „fuzja sztuki, rzemiosła i produkcji przemysłowej”, fotel szybko stał się ulubionym meblem artystów, aktorów i dziennikarzy. O jego niebywałej popularności świadczy fakt, że w samych tylko latach czterdziestych ubiegłego wieku sprzedano ponad 5 milionów egzemplarzy! Niestety był to również powód swoistej klęski: amerykańska firma Knoll, która nabyła prawa do seryjnej produkcji w 1947 roku, trzy lata później musiała z niej… zrezygnować. Rynek zalany był bowiem nielegalnymi kopiami „Butterfly Chair”! I pomyśleć, że to było w czasach, gdy Chińczycy jeszcze nie podrabiali klasyków designu…

9. Mathilda, Moroso

Nowoczesna, ale bez przesady. Lekka, ale mocna. Poznajcie ją: oto Mathilda stworzona przez Patricię Urquiolę dla włoskiej marki Moroso w 2013 roku. Nic dziwnego, że nosi imię żeńskie. Gdybym miała spersonalizować to krzesło, przedstawiłabym je jako młodą, szczupłą blondynkę, ubraną zarazem modnie, oryginalnie i elegancko. Jak każdy projekt genialnej Urquioli, tak i Mathilda wyróżnia się lekkością, doskonale wyważonymi proporcjami i przede wszystkim - funkcjonalną konstrukcją. Wydaje się wprost zapraszać do siedzenia. Oparcie, podłokietniki, siedzisko, cztery nogi - czy zauważyliście, że wszystko jest niby takie jak zawsze, a jednak zupełnie inne? To właśnie artyści nazywają „twórczym dialogiem z przeszłością”. Aby docenić wygodę Mathildy, trzeba na niej usiąść. Niestety żadne zdjęcie nie odda tego, co najważniejsze: faktury materiałów. Drewno ma gładką, satynową powierzchnię. Tkanina jest miękka, daje efekt przytulności i ciepła. Czyli w dodatku ta blondynka jest zmysłowa…

10. S 533, Thonet

Co to znaczy, że projekt jest ponadczasowy? Oto najlepszy przykład. Krzesło z 1927 roku zaprojektowane przez jednego z najwybitniejszych architektów i designerów epoki modernizmu - Ludwiga Miesa van den Rohe. To on jest autorem słynnego zdania: „Miej znaczy więcej”, które uważane jest za kwintesencję stylu modenistycznego w architekturze. Nie tak znana, ale równie trafna jest inna jego wypowiedź: „Trudniej jest zbudować krzesło niż drapacz chmur”. S 533 jest doskonałą ilustracją obu tych sentencji i tak samo jak one pozostaje wciąż aktualne. Chociaż ma już prawie dziewięćdziesiąt lat, wydaje się zaprojektowane wczoraj. Znjdujemy w nim cechy charakterystyczne dla dzisiejszych minimalistycznych projektów. Celowe ograniczenie materiałów. Prostą, lecz elegancką linię. Transparentność. Lekkość. Kombinację funkcjonalności i komfortu. Z pozoru krzesło S 533 wygląda podobnie do innych mebli ze stalowych rurek z lat 20. i 30. XX wieku (tworzyli je m.ni. Marcel Breuer i Mart Stam). A jednak jest inne. Ma bardziej finezyjny kształt, sprawia mniej „techniczne” wrażenie, a swą wygodę zawdzięcza wygodę głównie swoistej sprężystości. To dlatego, że Ludwig Mies van den Rohe zastosował w tym projekcie nietypowe rozwiązanie polegające na łukowatym wygięciu rurek z przodu mebla. Widać w tym zabiegu rękę architekta, a nie designera.